Ogromny brak czasu spowodował, że dopiero dziś opiszę Wam swoje ostatnie włosowe SPA. Wszystko zaczęło się od zakupów na doz.pl, gdzie do mojego koszyka wpadło dość sporo ziółek.
1. Szampon z dodatkiem gotowanego korzenia mydlnicy i ziela piołunu
W roli szamponu - bazy świetnie spisał się Love 2Mix szampon z efektem laminowania. Na początku wlałam do swojego kosmetycznego garnka wodę i dodałam korzeń mydlnicy oraz ziele piołunu. Wszystko mieszam i dodaję "na oko", ale tak mniej więcej wody było ok 0,5l a mydlnicy niecałe 2 łyżki stołowe.
Pogotowałam chwilę i odstawiłam do ostygnięcia.
Do gotowej, odcedzonej mieszanki dodałam szampon z efektem laminowania (tak, żeby się dobrze pieniło) i wymieszałam.
2. Odżywka ze spiruliną i tranem
W tej roli odżywką - bazą był balsam Marokański Planeta Organica. Wymieszałam go z łyżeczką spiruliny i dodałam wyciśniętą kapsułkę tranu. Nałożyłam na włosy na ok 30minut.
3. Płukanka z korzenia mydlnicy i gruszki
Jako, że gruszek akurat było u mnie pod dostatkiem a ja lubię eksperymenty, postanowiłam spróbować;)
Do wody wrzuciłam umytą skórkę z całej gruszki + pokrojoną gruszkę (tą, którą obrałam:P). Do tego wsypałam łyżkę korzenia mydlnicy i tak pogotowałam kilka minut. Następnie po ok godzinie odcedziłam. Płukanki użyłam oczywiście do ostatniego płukania włosów.
Efekt?
Moje włosy absolutnie pokochały zarówno korzeń mydlnicy jak i gruszkę. Dzięki SPA, były mięciutkie, pięknie pachniały w dodatku błyszczały jak jeszcze nigdy przedtem*-*
Były wygładzone, łatwo dały się rozczesać.
Gdy tylko czas mi na to pozwoli, będę organizować częściej takie włosowe SPA. Niestety, ostatnio włosy muszą zadowolić się tylko samym szamponem:(
PS: Wczoraj miałam swoją pierwszą podróż moto po mieście (L-ką oczywiście). Jestem zachwycona*-*