środa, 28 sierpnia 2013

Moje końcówki w coraz lepszym stanie! :) Co z nimi robię? + mały połysk na moich matowych włosach:))

Hej:)

Dzisiejszy post poświęcę swoim końcówkom. Od zawsze miałam z nimi problem...Podczas ostatniej aktualizacji wyglądały tak:


Wcześniej też było źle:




Od ok miesiąca, regularnie (staram się co wieczór) wcieram w końce olejek arganow. To główny cudotwórca mojej przemiany. 
Oczywiście ścięłam także "ogonek" o ok 5cm (sama jestem w szoku  że sama sobie to zrobiłam).

Regularnie także nakładam odżywki na włosy, ze szczególnym uwzględnieniem końcówek. Od czasu do czasu wcieram także moje serum DIY oraz spryskuję włosy i końce mgiełką DIY, o których pisałam tu KLIK

A oto rezultat:







Jestem z nich coraz bardziej zadowolona, bo są w coraz lepszym stanie. Nie rozdwajają się, nie łamią, nie kruszą i nie puszą. Nie mam już takiego "ogonka" jak dotychczas.
Mam nadzieję, że dalsza pielęgnacja będzie im sprzyjać i dojdę do perfekcji;)

Na koniec mały blask, który od kilkunastu dni towarzyszy moim włosom każdego dnia:) Niezmiernie cieszy mnie taka zmiana, która dla mnie jest ogromnym krokiem na przód. Moje matowe włosy są bardzo oporne i niemożliwością jest wydobycie z nich jakiegokolwiek blasku.













Zdjęcia warkoczyka:




 I na koniec zdjęcie ze wczoraj





wtorek, 27 sierpnia 2013

Czasami robiąc niewiele można zrobić taaak wiele - czyli jak pomóc zwierzakom w schronisku. Pomóż w ZBIÓRCE.

Dzisiaj post z innej bajki. Do jego napisania zmusiły mnie własne odczucia i przemyślenia.

Jak zapewne część z Was, która podczytuje mojego bloga wie, bardzo przeżyłam rozstanie (śmierć) z moim najukochańszym psiakiem, który towarzyszył mi od dzieciństwa...Od tego czasu minął już ponad miesiąc, ale psiak nadal mi się śni i często o nim myślę:( Zaczynam odczuwać pustkę i mimo, iż mam w domu drugiego kochanego psiaka, chciałabym dać dom jeszcze jednemu, który do swojej dyspozycji miałby na prawdę sporej wielkości podwórko.

Od jakiegoś czasu opiekuję się wirtualnie pewnym pięknym psiakiem.







Prawda, że kochany?:)

Wszystkie zdjęcia psiaka oraz innych zwierzaków znajdziecie na tej stronie http://www.schroniskoorzechowce.pl/

Chciałabym się zwrócić do Was z prośbą o pomoc, oczywiście do tych, którzy pomóc mogą. Właściwie w jakiś sposób może pomóc każda z nas, nie tylko blogerek.


Jak pomóc?

Jest wiele sposobów. Możecie tak jak ja wspomagać zwierzaka wirtualnie w schronisku. Myślicie, że to sporo kosztuje? Wcale nie! Być może inne schroniska w Polsce mają ustaloną kwotę jaką należy wpłacać, by stać się wirtualnym opiekunem. Niestety, często są to wysokie kwoty, na które, nie ukrywajmy, nie każdego stać. Pamiętam, jak sama szukałam schroniska, w którym mogłabym sobie "wybrać" jakiegoś zwierzaka i mu pomóc w jakikolwiek sposób. Gdzie nie weszłam, wszędzie były ustalone kwoty, czy to 50 czy 100 czy 150zł na miesiąc...Niestety, dla mnie było to zbyt dużo, więc opuszczając kolejną stronę, musiałam zrezygnować ze swojego małego marzenia. W końcu natrafiłam na swoje właściwie lokalne schronisko - w Orzechowcach na podkarpaciu. Nie znalazłam żadnej informacji odnośnie ustalonej kwoty, więc wysłałam maila. W odpowiedzi przeczytałam, że nie ma ustalonego minimum, że liczy się każda pomoc, na jaką mnie stać i nie musi to być wpłata miesięczna.
Dlatego zachęcam Was do podjęcia się właśnie wirtualnej adopcji w tym schronisku. Uwierzcie, że wpłata 10, 15 czy nawet 20zł na miesiąc to dla nas na prawdę niewiele, a dla tego psiaka (czy kota) to nawet 10kg karmy lub nowa miska, szczepionka czy potrzebne leki. Nie namawiam nikogo, wiem, że czasy są ciężkie i nie każdego stać nawet na te 10 czy 15 zł/msc i ja to rozumiem. Kiedy byłam bez pracy, dla mnie też był to wydatek, jakby nie patrzeć. Zdarzało się, że w jakimś miesiącu nie wpłaciłam nic, bo zwyczajnie nie miałam... Czasami odmawiam sobie zakupu jakiegoś kosmetyku albo sprzedam jakiś ciuch i część pieniążków wpłacam dla mojego psiaka.
Nie odkładajcie tego na później, na inny dzień. Jeśli tylko chcecie się podjąć takiej pomocy, zróbcie to już dzisiaj. Każdy tylko dużo mówi, że kocha zwierzaki, że chciałby pomóc, ale zróbmy to realnie! W każdej chwili możecie zrezygnować z adopcji, zwyczajnie przestając wpłacać pieniążki. Wiadomo, różne są sytuacje w życiu. Tu na prawdę liczy się każda, najmniejsza nawet pomoc. Zwierzaki nie poradzą sobie same, pomóc może im tylko człowiek...

Po drugie można również pomóc, wysyłając "coś" dla zwierzaków. Odsyłam do linka http://www.schroniskoorzechowce.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=4&Itemid=3



Dla tych, którzy nie mogą wesprzeć zwierzaków żadnymi pieniążkami i darami. Wy również możecie pomóc!
Wystarczy, że na swoim blogu umieścicie to zdjęcie wraz z odnośnikiem do tego postu.



Wystarczy, że wspomnicie coś na swoim blogu, swoje stronie itp, a być może znajdzie się jakaś dobra dusza, która zdecyduje się pomóc. Wiecie, że informacje najszybciej rozchodzą się drogą pantoflową?:)


Z góry dziękuję za przeczytanie i chwilę uwagi:)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Hydrolaty domowej roboty. Czyli jak sama je przygotowuję, po co i dlaczego;)








         

   

Dzisiaj kilka słów o hydrolatach.Nie wiem czy już kiedyś pisałam czy nie, ale jestem ich wielką fanką.

źródła zdjęć: http://static.uroda.com/img/upload/zmywanie_oczyszczanie/shutterstock_24720433.jpg
http://g.wieszjak.pl/p/_wspolne/pliki_infornext/412000/medycyna_alternatywna_medycyna_naturalna_ziola_kwiaty.jpg)


Hydrolaty to inaczej wody kwiatowe. Uzyskuje się w procesie destylacji pary wodnej i służą głównie do przemywania twarzy. 

Miesiąc temu pierwszy raz zrobiłam swój pierwszy własny hydrolat. Odbyło się to w dość prowizoryczny sposób;) Do garnka wlałam wodę destylowaną, następnie nałożyłam sitko. Na sitku rozłożyłam materiał opatrunkowy (muślina, gaza) a na sitku postawiłam niewielki garnuszek. Wkoło garnuszka, na materiale rozsypałam rozmaryn (suszony, zaopatrzyłam się w ogromną torbę:D). W celu przykrycia wszystkiego, na wierzchu ułożyłam odwróconą pokrywkę, której "wywietrzniki" zakleiłam folią aluminiową. Wszystkie przyrządy dokładnie umyłam i sparzyłam -  to ważne, aby wszystko było sterylne!
Całość gotowałam na małym ogniu. Skraplająca się para wodna kierowała się do pustego garnuszka i tak też powstał mój hydrolat:)

Ta "zabawa" była jednak skomplikowana i wymagała dużego nakładu materiałów;) Przeszukując internet natknęłam się na kawiarkę.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała tego sposobu;) Będąc na zakupach w Auchanie, znalazłam ową kawiarkę. Do wyboru były dwa rodzaje - aluminiowa i stalowa. Wybrałam stalową, obawiając się wydzielanych przez aluminum szkodliwych związków. Zapłaciłam za nią 33zł.


Jak przygotowuję w niej mój hydrolat?

Kawiarka wygląda tak:

Dół odkręca się i wlewa się wodę (destylowaną, demineralizowaną, ja zamierzam wykorzystać również czystą źródlaną). Następnie zakłada się sitko, na którym układamy podstawowy składnik naszego hydrolatu - ja póki co wypróbowałam tylko rozmaryn oraz maliny.
Całość zakręcamy, stawiamy na małym ogniu i gotujemy 3-4minuty, w zależności od tego jak dużo nalejemy wody.
Po ostudzeniu przelewamy płyn do czystej, szklanej, najlepiej ciemnej butelki i musimy go zużyć w ciągu 2-3dni!Chyba, że dodamy konserwantu, ale nie o to w tym chodzi przecież.
Ważne, żeby składniki pochodziły z naturalnych i bezpiecznych upraw, z dala od spali, kurzu i miejsc natężonego ruchu.


Dlaczego sposób z kawiarką jest lepszy?

Przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Z kawiarki otrzymujemy właściwie tyle hydrolatu ile wlejemy wody, natomiast sposobem "łopatologicznym" otrzymamy go tyle, ile wytrzyma nasza cierpliwość, bowiem spływa on kropelkami.
No i sposób z kawiarką wydaje się bardziej sterylny, ponieważ kawiarka służyć będzie już tylko do tego celu.


Z czego robić hydrolaty? 

W zależności od upodobań naszej skóry, trzeba sprawdzić co będzie jej odpowiadać, co polubi. Moja uwielbia właśnie rozmaryn, oczar.
W planach mam wypróbowanie:
- lawendy
- rumianku
- lipy
- mięty
- kocanki
- róży, chociaż odpowiada mi woda różana Dabur
- bławatka
- róży 
i zobaczę z czego jeszcze można zrobić:)
Zawsze szukam na internecie z czego zrobiony jest dany hydrolat, czy z kwiatów czy z liści i wtedy wykorzystuję taką samą część roślinki. 

 Dlaczego robię hydrolaty sama, nie decydując się na gotowe?

Nie oszukujmy się - głównie ze względów finansowych. Może i 50ml gotowego hydrolatu nie jest drogie, bo kosztuje zaledwie 3-5zł w zależności od rodzaju, ale ja zużywam go w na prawdę sporych ilościach, więc musiałabym kupować litrami:D Plus wysyłka...
Dla kogoś, kto przemywa twarz hydrolatem raz, dwa razy dziennie, wygodniejsze będzie kupienie gotowego produktu. 
Dla mnie, osoby, która razem z mamą używa go kilka razy dziennie do twarzy (w tym też szyja), czasami do włosów oraz do robienia wszelakich maseczek, bardziej opłacalne jest robienie hydrolatu nawet co 2-3 dzień.
Poza tym mam pewność, że nie ma on żadnych dodatkowych substancji, co czasami ma miejsce w gotowcach - substancje konserwujące, zapachowe.


Czy warto?

Absolutnie tak!
Hydrolaty to genialny "wynalazek". Nie wiem jak wcześniej mogłam się bez nich obejść. Świetnie odświeżają skórę w ciągu dnia, usuwają resztki makijażu (służą jako tonik), nawilżają i pomagają w walce z niedoskonałościami.
Jako baza do maseczek, bardzo je wzbogacają. 
Jestem bardzo zadowolona z kawiarki i mojej małej domowej wytwórni hydrolatów:)


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

O ciekawym przypadku antypatii do cyrylicy słów kilka;)

Siedzę sobie w sklepie i właśnie przed chwilą miałam ciekawy "przypadek" antypatii do cyrylicy właśnie;)

Otóż, do sklepu weszła Pani w wieku ok 45-50lat z dzieckiem, rzucając przed drzwiami "chodź, zobaczymy co tu nowego". Wchodząc do środka, ów pani, zobaczywszy przewagę kosmetyków rosyjskich, skomentowała "pf, ruski szampon za 20zł. Nie dość, że taaaaki drogi, to jeszcze mam płacić za cyrylicę. Wszędzie pisze po rusku. Ja bym się bała tego używać"

Na co odpowiedziałam, że z tyłu są etykietki po polsku, a szampony są kosmetykami naturalnymi, rosyjskich certyfikowanych firm i ja to bym się bała używać tych ze sklepu.
W odpowiedzi usłyszałam "Ja pójdę sobie do sklepu i kupię swój sprawdzony za grosze. On jest bardzo dobry i żadnych kosmetyków, zwłaszcza z ruskimi napisami nie można porównać do tych zwykłych ze sklepu".

Ludzie są różni, wiadomo, jedni lubią smarować się chemią i ją jeść, a drudzy wolą naturalne. Ale po co aż tak to "przeżywać";)

PS: Pani wyszła pospiesznie dość mocno zdenerwowana faktem, że zobaczyła rosyjskie kosmetyki;)

piątek, 16 sierpnia 2013

Sylveco w Setare.pl

Myślę, że już w następnym tygodniu na Setare.pl pojawią się kosmetyki marki Sylveco :)) Nie dość, że są to polskie kosmetyki, to jeszcze mają bardzo bogate i przyjemne składy. Dlatego też zainteresowałam się właśnie tymi kosmetykami.

Znacie? Jesteście ciekawe?

Przykładowo:

- krem brzozowym z betuliną
Skład:  Woda,  Olej sojowy,  Olej jojoba,  Olej z pestek winogron,  Wosk pszczeli,  Betulina,  Stearynian sodu,  Kwas cytrynowy  

- lekki krem brzozowy
 Skład: Woda,  Olej z pestek winogron,  Olej sojowy,  Ksylitol,  Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate,  Masło karite (Shea),  Stearynian glicerolu,  Olej arganowy,  Olej jojoba,  Kwas stearynowy,  Alkohol cetylostearylowy,  Alkohol benzylowy,  Betulina,  Witamina E,  Ekstrakt z aloesu,  Alantoina,  Guma ksantanowa,  Kwas dehydrooctowy,  Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej,  Lupeol,  Kwas oleanolowy,  Kwas betulinowy  

3. Rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu

Skład: Olej sojowy,  Wosk pszczeli,  Lanolina,  Olej rokitnikowy,  Masło karite (Shea),  Olej jojoba,  Olej z wiesiołka,  Masło kakaowe,  Betulina,  Wosk carnauba,  Olejek cynamonowy 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

DIY czyli Balsam lekko brązujący do ciała, mgiełka ochronna do włosów, serum mocno nawilżacjące do włosów



W poprzednim poście pisałam o moim balsamie DIY KLIK.
Zależało mi na czymś mocno nawilżającym i muszę przyznać, że ten balsam spełnił moje oczekiwania:)

W sobotę zmajstrowałam kolejny balsam. Ponieważ jestem strrrasznie bladolica i nie mogę się opalać (źle się czuję przebywając na ostrym słońcu), obmyśliłam plan na lekko brązujący balsam do ciała.
W tym celu zużyłam:

- masło shea (kakaowe mi się skończyło:( ) ok 50%
- olej marchwiowy ok 40%
- olej arganowy ok 5%
- witamina E jako naturalny konserwant ok 5% (dałam jedną kapsułkę, ponieważ zrobiłam niewielką ilość balsamu).
+ kilka kropel olejku eterycznego cytrynowego

Wszystkie składniki dokładnie rozmieszałam ze sobą i umieściłam w umytym opakowaniu po maśle kakaowym. Jestem po jednym użyciu co prawda, ale efekt bardzo mnie zadowolił. Zobaczymy czy balsam po dłuższym użytkowaniu przyciemni odrobinę skórę. Na razie przyciemnia ją lekko aż do momentu zmycia ze skóry. Najbardziej w balsami podobają mi się drobinki - skóra po posmarowaniu bajecznie się błyszczy *-*.




Przed nałożeniem:

Po nałożeniu:


Efekt:


Jakiś czas temu zrobiłam również Mgiełkę Ochroną Do Włosów .

- użyłam wody powstałej z gotowania skórki pomarańczowej (pisałam w poprzednim poście)
- wody różanej
- olejku arganowego (kilka kropel)
- olejku z pestek winogron (kilka kropel)
- kolegenu z elastyną
- witaminy E jako konserwantu
- olejku eterycznego cytrynowego

Całość umieściłam w buteleczce po lotionie BA i założyłam spryskiwacz.
Włosy spryskuję mgiełką codziennie przed wyjściem do pracy (czyli do swojego sklepu:)). Nie są już wysuszone po słońcu jak to bywało dawniej. W dodatku ostatnio pojawiło się mnóstwo baby hair;> Nie wiem jakim cudem moja pielęgnacja mogła mieć na to wpływ:D




Ostatnie DIY Serum Mocno Nawilżające Do Włosów.
Po mocnym wysypie baby hair musiałam coś zrobić z ich "nieposłuszeństwem". Wywijały się w każdą stronę i sterczały, co bardzo mnie irytowało. Potrzebowałam również czegoś na potargane końce (jestem po podcięciu dość sporej ilości końcówek...). Tak też powstało moje serum:
- masło shea 50%
- olej arganowy 35%
- kolagen z elastyną 10%
- witamina E 5%

Serum jest bardzo łatwe w wykonaniu - wszystko ze sobą mieszamy, dokładnie, żeby składniki się połączyły. Serum jest również proste w użyciu. Ładnie się rozprowadza i wsiąka we włosy. Dawniej używałam na końce samego masła shea, ale często pozostawały takie białe grudki. Teraz już tak nie jest:) Włosy są wygładzone, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością, bo można je wygładzić aż ZA bardzo;)




 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Zdjęcia - wczorajsza pielęgnacja włosów + balsam DIY

Udało się - mam zdjęcia:)
Dziś piękna słoneczna pogoda (pewnie znowu będzie za gorąco:() , ale jest lekki wietrzyk, który potargał mi włosy.

Oto efekty wczorajszej pielęgnacji:


W słońcu:

 



Z efektów jest zadowolona. Udało mi się wydobyć blask - może nie jest on jakiś szałowy;) ale jak na moje matowe włosy, zrobił na mnie wrażenie i z pewnością będą wracać do tej płukanki (pomarańczowej). Tym bardziej, że uwielbiam pomarańcze, a skórek i tak się nie je (no chyba, że kandyzowane w czekoladzie *-*).

Przypomnę:
- olejowanie: olej odżywczy BA+kilka kropel arganowego
- mycie: Love 2Mix z efektem laminowania+glinka biała
- maska: Love 2Mix z efektem laminowania+imbir
- płukanka: gotowana skórka pomarańczy (+kawałeczek owocu i kawałeczek owocu ananasa).

W rzeczywistości "ogonek" nie jest aż tak potargany - to wina wiatru, bo na samym końcu nie mam aż tak bujnej czupryny i łatwo ją "sponiewierać";)


Pora na zdjęcia balsamu DIY:

Dla przypomnienia:
- niewielka ilość masła shea -ok 45%
-  po ok 20% oleju arganowego i oleju z pestek winogron
- ok 10% wywaru z gotowanej skórki pomarańczowej
- ok 5% kolagenu z elastyną

Zrobiłam go tyle co na próbę:

Przed nałożeniem na skórę:

W trakcie nakładania:

Po nałożeniu:


 Podsumowując:


Widać, jak pięknie się mieni *-* Bardzo odpowiada mi jego konsystencja, świetnie nawilża i to na całkiem długo! Będę robić go częściej, ale w małych ilościach, żeby szybko zużyć (nie chcę dodawać środka konserwującego).


Zrobiłam także serum bez spłukiwania mocno wygładzające włosy (też proste i szybkie w tworzeniu) żel pod prysznic z resztek mydła Aleppo i dziś dokończę mgiełkę do włosów na lato:) W planach mam jeszcze mgiełkę nawilżającą do ciała, coś a'la balsam. Na razie wykorzystuję produkty, które mam w domu, niedługo zrobię jakieś zamówienie półproduktowe, więc powstaną kosmetyki bardziej bogate. Myślę o jakimś spray'u do włosów/ciała z drobinkami lub o stworzeniu hydrolatu:)

Na koniec zdjęcia mojego pomocnika;)