Zamówiłam buteleczki szklane z atomizerkami i dość sporo różnych ziółek, więc musiałam jakoś to wszystko wykorzystać. Planowałam różne mgiełki, ale jako że o tej porze roku mam dość mocno przesuszoną skórę, postawiłam na mgiełkę nawilżającą do twarzy.
Moja mgiełka składa się z:
- nasion wiesiołka
- nasion czarnuszki
- żelu aloesowego
- konserwantu FEOG
- wody destylowanej
- oczywiście buteleczki szklanej z atomizerkiem (pojemność 30ml)
Przygotowanie:
Z nasion wiesiołka oraz czarnuszki przyrządziłam hydrolat. W kawiarce na "średniej" części (czyli tam, gdzie zwykle daję np liście jakiejś roślinki) ułożyłam ligninę. Na niej po równo wysypałam nasionka.
W dolnej części wlałam odpowiednią ilość wody destylowanej (swoją 5l kupiłam bodajże w Auchan za grosze, ale nie pamiętam dokładnie ceny...3-6zł?) .
Włączyłam gaz i po kilku minutach miałam w górnej części kawiarki gotowy hydrolat.
Po wystudzeniu przelałam gotowy płyn do umytej wcześniej i suchej, czystej szklanej buteleczki.
Następnie dodałam żel aloesowy, zgodnie z instrukcją na buteleczce. Przy 25% otrzymuje się lekkie działanie złuszczające, ale to nie było w moich planach. W mojej mgiełce znajduje się ok 5% żelu aloesowego.
Po wymieszaniu do całości dodałam 2-3 krople konserwantu FEOG.
Całość wymieszałam i stoi do dziś. Zapach i konsystencja nie zmieniły się, więc od ok 2,5tyg używam mgiełki regularnie.
Działanie:
Jestem bardzo zadowolona z efektów. Używam mgiełki raz, czasem 2-3 razy dziennie do odświeżenia twarzy. Najlepiej spisuje się z duecie z kremem brzozowo-nagietkowym Sylveco *-*
Zawsze stosuję obydwa produkty na noc - najpierw po oczyszczeniu twarzy spryskuję twarz mgiełką, lekko rozcieram, a następnie nakładam krem.Uwielbiam ten efekt.
Mgiełką spryskuję także od czasu do czasu szyję i nogi, ręce. Jak tylko ją skończę, robię kolejną, ale nie wiem czy nawilżająca będzie mi jeszcze potrzebna:)
W następnym poście napiszę o swojej mgiełce nawilżającej do włosów.