poniedziałek, 30 lipca 2012

Testy szamponów - Baikal Herbals i Organicum z hydrosolami oraz maska łopianowa 1 reshenie

Dzisiaj nieco obszerna recenzja, bo aż  3 produktów. Testuję je od ok 2 tygodni, więc co nieco mogę już powiedzieć. Specjalnie nie pisałam notki zaraz po pierwszym użyciu, bo co można stwierdzić po jednym teście? A tak, jestem po kilku użyciach każdego produktu, więc mogę się wypowiedzieć:)

Zaczynamy:

1. Szampon Baikal herbals - szampon regenerujący do włosów łamliwych i zniszczonych.
280ml, cena 14zł



Skład:



Jak widać skład bardzo przyzwoity. Zwłaszcza jak na szampon, a trudno znaleźć szampon o tak dobrym składzie. Najwyżej w składzie właściwie same dobre składniki, natomiast te gorsze, typu alkohol - są na końcu listy. Ja jestem bardzo wybredna pod względem składu kosmetyków, ale ten jest dla mnie całkiem przyzwoity.


Pierwsze co mnie urzekło to zapach:) Przepiękny! Opakowanie również przykuwa wzrok, ale dla niektórych małym mankamentem może być odkręcana zakrętka (wiem, że niektórzy lubią tylko taki korek otwierany do góry). Oczywiście z tyłu znajduje się naklejka z polskimi napisami.


Szampon jest bardzo gęsty - mi ta konsystencja baaardzo odpowiada. Szampony, których używałam dawniej, jeszcze przed pielęgnacją naturalną, miały bardzo wodnistą konsystencję, przez co szybko się zużywały. W tym przypadku wystarczyła niewielka kropelka, żebym mogła umyć całe włosy. Szampon pieni się rewelacyjnie! Z ręką na sercu mogę przyznać, że nie miałam jeszcze nigdy w życiu szamponu, który pienił by się tak rewelacyjnie! Ogromny plus za to, bo już teraz wiem, że szampon starczy mi na długo:) Dodatkowo zmieszałam go moją ulubioną metodą z woda i łyżeczką gliki białej:) Tak więc szamponu zużyłam jeszcze mniej a został on dodatkowo wzbogacony.


Efekty:

Ogromny plus za tą pianę, bo na prawdę pieni się rewelacyjnie! Cudnie pachnie, a przy tym ma przyzwoity zapach. Włosy są po nim mięciutkie, ładnie się rozczesują (nie miałam żadnych problemów), puszyste i lśniące! Dodatkowo pachną przez cały dzień:) Cały dzień ten zapach za mną chodził.
Przez to, że tak doskonale się pieni, jest bardzo wydajny, więc cena jest niska, bo szampon wystarczy na pewno na długo. Polecam mieszanie z glinką białą i innymi ciekawymi 'substancjami'.;)




2. Szampon Organicum stymulujący wzrost włosów z hydrosolami.

Skład:
Organic Hydrosol (urtica dioica, rosmarinus officinalis, lavandula angustifolia, salvia officinalis, laurus nobilis, humulus  lupulus), Aqua, Ammonium Lauryl Ether Sulphate, Decyl Glucoside, Disodium Cocoamphodiacetate, Alkylamidopropyl Betain, Magnesium Sulfate, C12-13 Alkyl Lactate, Wheat Protein, d-panthenol, Climbazole, Polyqauternium-10, Citrus Cinensis Oil, Sodium Benzoate,  , Citric Acid.

350ml, 36zł

Również w tym przypadku, skład bardzo przypadł mi do gustu.Chociaż przyznam, że za tą cenę mógłby być jeszcze 'bogatszy' w naturalne składniki.....

Szampon testowałam równocześnie z odżywką.


Przyznam, że wiele po nim oczekiwałam, zwłaszcza patrząc na cenę. Niby jest go dość sporo, no ale...
Pierwszy i ogromny plus za to, że zmył olej za pierwszym razem! Nigdy wcześniej tak idealnie mi się to nie udało...Pachnie pięknie i pieni się świetnie:)
Nie rozrabiałam go z wodą i glinką, przetestowałam taki jaki był - gotowy do użycia;)


Efekty:
Włosy po użyciu szamponu, a następnie odżywki jakby bardziej się wyprostowały...Nabrały pięknego blasku i były sypkie. Niestety dla niektórych - straciły nieco na objętości;). Były puszyste, ale nie tak bardzo jak zwykle.



3. Łopianowa maska do włosów Agafii.
300ml, 18zł



Skład:

Skład mógłby być bardziej naturalny, ale ok, nie jest źle, jest to bardzo atrakcyjna maska:) Dodatkowo bardzo pojemna jak za te pieniądze.
Zapach piękny! Kolorek również przyciąga wzrok:)


Maskę stosowałam zarówno samą jak i z ulepszaczami. Podoba mi się w każdej wersji i nabrałam ochoty na kolejne jej wersje, tzn maskę jajeczną i maskę drożdżową. Dziś muszę je zamówić:)

Efekty:

Maska jest gęsta, świetnie się nakłada. Włosy są po niej mięciutkie, ładnie pachną, nie puszą się a nawet są ładnie nawilżone i błyszczą. W moim przypadku maska ułatwia rozczesywanie. Nie trzymam jej tak krótko jak na opakowaniu napisał producent. Nakładam ją na ok 15-20 minut. Mimo wszystko bardzo lubię dodawać różne składniki do maski, które dodatkowo ją ulepszą. Do tej pory nie miałam żadnej maski, któa by się do tego nadawała...

poniedziałek, 16 lipca 2012

Pani magister testuje orientalne wynalazki;) - olej musztardowy, szampon Shikakai i maska Kalpi Tone

Notatkę miałam napisać jeszcze w sobotę albo wczoraj, ale niestety nie miałam jak, bo - i tu się muszę pochwalić;)
jestem świeżo upieczoną panią magister;) Wczoraj miałam obronę i udało się:)
Tym sposobem zakończyłam długą drogę edukacyjną. Mogę zająć się przyjemnościami:D

Dzisiaj czekam na dużą paczuszkę kosmetyków rosyjskich. Znalazłam fajną hurtownię, ale brakuje kilku rzeczy, na których mi zależało.

W sobotę miałam okazję testować nowe - przynajmniej dla mnie - wynalazki orientalne do włosów.
Zaczęłam od oleju musztardowego, o którym słyszałam już wiele pozytywnych opinii. Wygląda tak:

Pierwsze wrażenia nie były przyjemne. Zapach mocno mnie odstraszył, jest hm bardzo intensywny, ostry i nieznośny. Ale czego się nie robi dla włosów:D

Następnie, wieczorem umyłam włosy rozrobionym szamponem z glinką biała. Jest to obecnie mój absolutny hit! Dla przypomnienia - szampon Babydream lub jakiś inny, w niewielkiej ilości wlewam do pustego opakowania po szamponie. Dodaję trochę wody i płaską łyżeczkę białej glinki. Wszystko mieszam i mam gotowy do użycia szampon. Przypadł mi on tak bardzo do gustu, że chyba na stałe u mnie zagości. Taki szampon nalewam bezpośrednio na głowę i rozmasowuję przez około 2-3 minuty. Niestety nie da się go zaaplikować na dłoń, ponieważ jest rzadki!

Po takim myciu, przyszedł czas na test szamponu w proszku. Jeszcze nie stosowałam czegoś takiego:)
Szampon Shikakai i maska Kalpi Tone wyglądają tak:


Tu składy i opisy:



Jak widzicie - skład marzenie.

Zarówno szampon jak i maska mają postać brązowego proszku o ziołowym (ładnym) zapachu.


Rozrobiłam najpierw szampon, później maskę zgodnie z zaleceniami podanymi na etykiecie. Powstało coś takiego:


Przypomina masę czekoladową do tortu:D

Wmasowałam szampon w skórę głowy i włosy i zostawiłam na 15 minut. Konsystencja tego szamponu zdecydowanie różni się od tego znanego nam na co dzień. Nie pieni się i nie rozsmarowuje. Można go tylko wmasować i zostawić. Z maską jest tak samo. Maskę na włosach trzymałam ok 1,5 godziny.

Podsumowując:

Na pierwszy rzut oka spodobało mi się to, że maska ma nadawać włosom naturalny ciemny odcień. No i oczywiście to, że ma pobudzać porost włosów. Mam nadzieję, że po dłuższym czasie stosowania tak będzie;)
Odniosłam wrażenie, że mimo tego, iż szampon wcale się nie pieni, mocno oczyszcza włosy. Pewnie byłyby po nim matowe i szorstkie, dlatego warto zastosować jakąś odżywkę. Nie zamierzam stosować tego szamponu non stop, ale raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie, kiedy to będę chciała umyć je czymś całkowicie naturalnym. Bo ten produkt taki jest. Przyjemne uczucie, kiedy nakłada się na włosy coś, co w 100% ma naturalny skład. Szkoda, że tak mało jest na naszym rynku właśnie takich szamponów...

Co do maski - podobnie jak szampon jest całkowicie naturalnym produktem. Nie mogłam jej więc nie wypróbować, bo jak wiecie jestem miłośniczką tego, co naturalne:) Jak wspomniałam, mam nadzieję, że po dłuższym stosowaniu przyciemni moje włosy i pobudzi je do wzrostu. Liczę na to;)
W moim przypadku zapach pozostał na włosach, ale był to zapach bardzo delikatny, ziołowy - ładny:) Taki zapach świeżo umytych włosów. Dzisiaj jest już poniedziałek, a moje włosy nadal lekko pachną ziołami i mimo tego, że zostały dwa razy zmoczone przez deszcz - nie puszą się ani trochę i są nadal miękkie w dotyku i puszyste! A nigdy mi się to nie zdarzyło... Śmiem twierdzić, że te produkty przedłużyły świeżość moich włosów. Sąsiadka - starsza kobieta-  zapytała co robię, że mam takie długie i lśniące włosy;)
Chyba polubię się z tymi orientalnymi produktami. A im bardziej zagłębiam się w ich świat, tym bardziej chcę tam wchodzić i poszukiwać, próbować kolejnych nowości. 

Na koniec zrobione chwilę temu zdjęcia. Niestety tym razem nie miałam fotografa, więc nie mogłam sobie poradzić, żeby ująć całe włosy. Dodam, że zdjęcia celowo MOCNO ROZJAŚNIŁAM, ponieważ wyłączyłam lampę błyskową i zdjęcia wyszły ciemne. Proszę się nie sugerować tym, że nie widać jakiegoś spektakularnego blasku i innych cudów. Jak wspomniałam - zdjęcia są mocno rozjaśnione a włosy były myte w sobotę. Przez ten czas dwa razy zmoczył je deszcz i od wczoraj są związane frotką.

Przypominam o moim rozdaniu oraz możliwości testowania kosmetyków razem ze mną:)






czwartek, 12 lipca 2012

Pierwsze testy - glinka biała + kolagen i elastyna w szamponie i odżywce, zdjęcia włosów

Uwielbiam taką pracę:D Faktycznie - to są ogromne plusy mojej firmy, że mam do czynienia z tyloma kosmetykami i mogę je na sobie testować;)

Wczoraj zdecydowałam się na test glinki białej (test glinki oraz kolagenu i elastyny na twarz na moim drugim blogu) oraz kolagenu+elastyny.

1. Zacznijmy od opakowań i tego co jest na nich napisane:



Kaolin (glinka biała) spakowana jest w standardowe plastikowe białe jakby apteczne pudełeczko.
Kolagen+elastyna znajduje się w takim opakowaniu:
Obydwa produkty zabezpieczona plombą i pierścieniem.


2. Postać:

Kaolin - sypki, biały proszek o specyficznym zapachu, który kojarzy się z gabinetem stomatologicznym;)


Kolagen + elastyna - bezbarwny płyn również o charakterystycznym "gabinetowym" zapachu


3. Co nieco o właściwościach, czego oczekiwałam po zastosowaniu na włosy:

Kaolin - jedna z najpopularniejszych glinek, wydobywana z niedostępnych miejsc. Jest pochodzenia w 100% organicznego, wolna od zanieczyszczeń. Zawiera liczne mikroelementy, takie jak krzem, wapń, magnez, żelazo, potas i inne. Ma właściwości mocno ściągające, gojące, oczyszczające, wygładzające.
W przypadku włosów, dodaje objętości, ułatwia rozczesywanie, wygładza, nadaje miękkości oraz połysku

Kolagen+elastyna - polecany szczególnie do włosów matowych, przesuszonych. Wielkim plusem jest możliwość dodawania tego produktu do masek, spray'ów do włosów (już mam plan na spray:P) itp. Myślę też o dodaniu do szamponu...
Kolagen+elastyna regeneruje włosy, wzmacnia je, uelastycznia i nawilża. Ma wpływ na strukturę włosa.

Moje oczekiwania - Początkowo nie wiedziałam czego od niej oczekiwać, ot zwyczajnie chciałam sprawdzić czy da jakikolwiek efekt na moich włosach. Trochę bałam się tej dodatkowej objętości;)No i liczyłam na łatwe rozczesanie, co po szamponie Babydream nie jest takie oczywiste. Po cichu miałam także nadzieję, że na moich włosach pojawi się jakiś mały połysk;)

4. Przygotowywanie szamponu.

Do "udoskonalenia" szamponu potrzebne były mi:
- szampon Babydream
- kaolin
- łopatka/łyżeczka
- pusta butelka po zużytym szamponie (tu przydała się butelka po nieszczęsnym szamponie Himalaya)
- woda przegotowana lub mineralna


Do pustej buteleczki przelałam nieco szamponu (ilość mniejsza niż do jednorazowego mycia), dodałam trochę wody i ok 3 łyżeczek (łyżeczka na zdjęciu;)) glinki białej. Miałam dodać coś jeszcze do urozmaicenia, ale stwierdziłam, że wtedy opinia o glince nie będzie wiarygodna.


Wszystko zmieszałam i umyłam włosy jeden raz.

5. Przygotowywanie maski.

Razem z tworzeniem szamponu, przygotowałam maskę z białą glinką. Jako, że mam włosy długie i gęste do maski zużyłam ok 4 łyżeczek glinki. Oprócz tego dodałam 3 łyżeczki Kallosa mlecznego i dolałam trochę oleju sezamowego oraz 3-4 kropelki kolagenu+elastyny.

 Całość wyglądała tak:

Maskę trzymałam ok 15-20 minut, ładnie trzymała się na włosach, więc nie miałam z nią problemów:) Po tym czasie zmyłam ją jednokrotnym myciem przygotowanym wcześniej szamponem i na koniec spłukałam płukanką z domowym octem jabłkowym.

Przewidywana cena
glinka biała -ok 8-9zł/80g/180ml
kolagen+elastyna -ok 13-14zł/30ml

Efekt:

Glinką jestem zachwycona! Jak mogłam jej wcześniej nie odkryć? Najbardziej przypadła mi do gustu opcją z dodawaniem do szamponu, mam wrażenie, że mocno oczyszcza:) Dodam, że tym razem nie nakładałam żadnego oleju. Ostatnio bardzo mało czasu poświęcałam włosom, przez co stały się trochę zaniedbane...I tydzień temu podcięłam końce...
Pierwsze i najważniejsze co zauważyłam to to, że glinka dodaje włosom objętości. O ile ja nie specjalnie na to liczę, wiem, że dla niektórych osób to duży plus. Objętość zdecydowanie efektywniejsza niż po zastosowaniu szamponów typu "push up";) Jeszcze chyba nigdy po niczym nie miałam takiej objętości włosów po "zwykłym" myciu;)
O dziwo, włosy pięknie pachną! A bałam się, że ten "gabinetowy" zapach zostanie na włosach. Niby został, ale pachnie tak łagodnie i delikatnie, że bardzo mi się to podoba:)
Kolejny plus- baaardzo ułatwia rozczesywanie. Zawsze po szamponie Babydream mam problem z delikatnym rozczesaniem włosów. Tym razem nie miałam żadnych problemów.
Po zastosowaniu glinki, kolagenu i elastyny, włosy są miękkie, ładnie się układają i nawet mimo tego, że ostatnio bardzo zaniedbałam włosy i poświęciłam im mało czasu (żadnych płukanek, odżywek...), wkradł się nawet ładny połysk! Nie jest idealnie, bo przy moich włosach na prawdę ciężko o dobry efekt po  jednorazowym użyciu, ale jestem bardzo zadowolona. Nie sposób mieć piękne, proste włosy, użyć cokolwiek i po myciu czy po deszczu nadal mieć piękne, proste i sypkie włosy. Ja tak dobrze nie mam, więc cieszę się, że na moich włosach widać jakikolwiek efekt.

I obiecane zdjęcia:


środa, 11 lipca 2012

Pierwsze zamówienie hurtowe - włosy

Dzisiaj odebrałam pierwsze hurtowe zamówienie:)
Oto i jego część:


Do włosów wynalazłam:

- algi - już testowałam na swoich włosach
- masło kokosowe
-  maska placenta
- maska algowa mleko + pszenica
- maska algowa z kwasem hialuronowym
- algi morskie Fucus w płatach
- glinka czerwona z algami
- glinka biała z algami
- kwas glikolowy
- kolagen + elastyna
- potrójny kwas hialuronowy
- olej arganowy
- olej makadamia
- olej marchwiowy

Oczywiście część z tych składników będzie stosowana jako dodatek do odżywek, masek...
Dzisiaj przeprowadzę pierwszą recenzję i oczywiście opiszę wszystko na blogu.
Hmm co by tu przetestować?:)

środa, 20 czerwca 2012

Olejek rewitalizujący Himalaya -must have!


Ostatnia moja pielęgnacja włosowa wyglądała następująco.

  1. Olejowanie – olej sezamowy + olej z pestek winogron.

  1. Mycie – szampon Babydream.

  1. Odżywka – łyżeczka olejku rewitalizującego Himalaya (recenzja poniżej), łyżka maski mlecznej Kallos i  łyżeczka nafty kosmetycznej. Wszystko zmieszane. Nałożyłam na ok. 5-7 minut.

  1. Ponowne mycie szamponem Babydream – ważny punkt, bo oleje muszą zostać zmyte!

Tym razem bez żadnej płukanki, bo niestety nie miałam na to czasu. Wysuszyłam jak zwykle zimnym powietrzem i chyba głównie to tak ładnie wygładza włosy. Z dnia na dzień obserwuję coraz mniej rozdwojonych końców a włosy w poszczególnych partiach coraz mniej się puszą!



A teraz obiecana recenzja olejku rewitalizującego Himalaya.



Zakupiony dość spontanicznie, ale przyznam, że spodobał mi się jego obszerny, aczkolwiek naturalny (i poniekąd bardzo ciekawy) skład.


Zawiera mnóstwo wyciągów roślinnych i ziołowych. Cena według mnie dość niska – ok.16-17zł

Co obiecuje producent?
  
"Dzięki naturalnym proteinom olejek Himalaya odżywia włosy oraz zapobiega ich wypadaniu. Stymuluje wzrost włosów. Olejek zawiera tylko naturalne składniki aktywne, które wspaniale poprawiają stan włosów, nadając im zdrowy, piękny wygląd oraz niepowtarzalny blask i połysk. Lekki i pozbawiony lepkiej konsystencji ziołowy olejek do włosów Himalaya wnika głęboko w skórę głowy i odżywia cebulki włosów. Oset i agrest indyjski pobudzają wzrost włosów, a kozieradka i ciecierzyca zawierające naturalne proteiny odżywiają włosy i zapobiegają ich wypadaniu. Miodla indyjska i drzewo Bael skutecznie zapobiegają swędzeniu skóry głowy. Olejek Himalaya jest odpowiedni dla wszystkich rodzajów włosów, szczególnie suchych i zniszczonych."

Moja opinia.
Na początku go nie doceniałam, nie wiem dlaczego, bo jest świetny! Wiele kosmetyków z górnej półki nie może się z nim równać. Przede wszystkim, olejek jest bardzo wydajny i pięknie (ale delikatnie) pachnie. Ach, już wiem dlaczego go nie doceniłamJ Producent zaleca stosowanie olejku na 5 minut przed myciem. Według mnie to jednak zbyt krótko. Przetestowałam inne sposoby wykorzystania olejku Himalaya. Np. Nakładanie razem z innym olejkiem (ryżowym, sezamowym, jojoba itp.) na ok. godzinę przed myciem lub stosowanie w odżywkach (m.in. w tej opisanej przeze mnie powyżej). Olejek sam w sobie jest świetny, ale w połączeniu z innym kosmetykiem jest znacznie bardziej wartościowy!
Bardzo lubię masaż skóry głowy tym olejkiem. Co od zastosowania na włosy, to muszę przyznać, że je wygładza i na pewno odżywia. Nie puszą mi się po nim włosy. Jest olejkiem lekkim, coś jak olejek ryżowy, więc łatwo go zmyć. No i ten skład….:) I jeszcze jedna bardzo, bardzo ważna rzecz - nie jest testowany na zwierzątkach!Jestem zdecydowanie na TAK!



środa, 13 czerwca 2012

Ostatnia pielęgnacja - SPA dla włosów:)


Przed wczoraj zafundowałam włosom małe domowe SPA, po którym - wierzcie lub nie - włosy na prawdę bardzo ładnie błyszczały.
A krok po kroku wyglądało to tak:

1. Olej ryżowy + olej z pestek winogron.
Wlałam ok 1,5 łyżki stołowej oleju ryżowego i tyle samo oleju z pestek winogron. Zmieszałam obydwa oleje w miseczce i pasmo po paśmie nakładałam na włosy. Niewielką ilość mieszanki zostawiłam jeszcze na później. Trzymałam na włosach ok 3-4 godziny.

2. Masaż podgrzanymi olejkami.
Mieszanką olejów, które zostały mi z punku pierwszego, wykonałam masaż skóry głowy. Podgrzałam oleje w domku do aromaterapii ;).

3. Mycie.
W przypadku stosowania olejów, na razie do mycia testuję szampon Babydream.

4. Robiona odżywka.
Teraz coś, co moim włosom, bardzo, bardzo, bardzo się spodobało:). Zmieszałam odrobinę mleka (ok 2 -3 łyżki stołowe) z 1 ale niecałą łyżką miodu naturalnego i dodałam 1 łyżkę naturalnego jogurtu.. Nałożyłam mieszankę na umyte włosy na całą połowę meczu:D czyli na jakieś 45minut. Po tym czasie umyłam raz jeszcze szamponem. Ważne, żeby dobrze zmyć miód, bo może posklejać włosy!!!




5. Przedostatni punkt małego domowego spa. Wreszcie jakiś czas temu w swoim małym miasteczku
 dostałam korzeń łopianu. 



 Ile ja się go swego czasu naszukałam:/ Ale udało się i już mam. Jakimś cudem była...1 paczka! . Ale dobre i to. Korzeń zagotowałam według przepisu podanego z tyłu i zostawiałam do ostygnięcia, po czym przecedziłam. Na sam koniec dodałam łyżeczkę octu jabłkowego domowej roboty:)



 6. Punkt ostatni - mgiełka Jantar, później troszkę wody brzozowej i na sam koniec odrobina masła shea.


Efekt?

Postanowiłam wypróbować suszenie na zimo - wyłącznie zimnym powietrzem. Trochę to trwało, ale nic:D
Moje włosy bardzo polubiły pielęgnację mlekiem i miodem! Widzę, że im to odpowiada. Jestem przekonana, że głównie za sprawą miodu, mleka, oleju ryżowego i octu jabłkowego, włosy bardzo ładnie błyszczały! Pewnie dodatkowym atutem (w moim przypadku) było suszenie na zimno. Łopian wzmacnia włosy, sprawia, że są grubsze. Ale o tym się jeszcze nie mogę wypowiedzieć, poza tym moje włosy są na prawdę grube, więc na tym punkcie aż tak bardzo mi nie zależy. Generalnie, pomysł z tym SPA to był strzał w 10! Żałuję, że nie miałam okazji zrobić zdjęcia, bo połysk na włosach na prawdę mi się podobał:) Obiecuję - następnym razem upamiętnię efekty;) A mleko i miód polecam do pielęgnacji włosów, ale i nie tylko!

wtorek, 5 czerwca 2012

Pora na podsumowanie miesiąca



Tak jak obiecałam - dzisiaj podsumowanie miesiąca maja. Zdjęcia zrobione dosłownie przed chwilką (dzięki mamie:) ), część z lampą, bo już ciemno w pokoju:D
Postanowiłam przy każdym podsumowaniu chociaż troszkę wyprostować włosy, bo przy moich falach niestety ciężko coś porównać...A na prostych włosach widzę czy zmiany idą w dobrym czy złym kierunku...
Tak więc i dzisiaj nieco podprostowałam włosy, ale nie całkiem, żeby ich tak nie męczyć. I na najniższej temperaturze. A pomyśleć, że kiedyś katowałam je najwyższą temperaturą, a one i tak nie chciały się wyprostować...
Pół dnia chodziłam z Amlą i olejem sezamowym. Później umyłam włosy "swoim szamponem", o którym pisałam tu http://swiat-natury.blogspot.com/2012/05/vatikaolej-ryzowy-szampon-szawiowo.html
i raz jeszcze szamponem Babydream. Na minutkę nałożyłam Kallosa, po czym spłukałam rozcieńczonym i dobrze odparowanym piwem. Później, już na suche włosy, kropelka jedwabiu i troszkę masła shea.


Podsumowując miesiąc maj...
Stopniowo, z miesiąca na miesiąc obserwuję coraz mniej puszące się i suche włosy. Jeszcze długa droga przede mną i moimi włosami, ale jest lepiej. Bardziej błyszczą, chociaż jeszcze bez szału. Odrosty - pozostałości chyba (już) sprzed 2 lat kiedy to zafarbowałam na czarno - są już prawie w połowie długości. W tym miesiącu podcinam końcówki. Ajj, nie lubię tego:)



Na początek zbliżenia:

 Bez lampy:
 

 Z lampą:


niedziela, 27 maja 2012

Ostatnia pielęgnacja - olejowanie na odżywkę+sposób na pobudzenie porostu włosów rodem z Indii+kolejna płukanka z miodem i zieloną herbatą

W piątek pierwszy raz wypróbowałam olejowanie na odżywkę. Niestety nie mam zbyt wielu odżywek gotowych, raptem 2 lub 3, więc wybrałam kallosa mlecznego...Pasmo po paśmie nałożyłam kallosa na włosy (ominęłam skalp) i na odżywkę zaaplikowałam mieszankę olejów -mojego ulubionego ryżowego i sezamowego. Nakładałam także pasmo po paśmie. Jako, że kallos szczególnie idealny pod względem składowym nie jest, całość trzymałam na głowie ok 2 godzin. Później umyłam dwukrotnie włosy i wypróbowałam nowy genialny sposób na pobudzenie porostu włosów rodem z Indii - masaż skóry głowy podgrzanym olejkiem. I od razu stwierdzam - jest to obecnie moje najlepsze odkrycie:)

Jeśli chodzi o sposób wykonania - jest banalnie prosty. Bierzemy ulubiony olejek lub mieszankę olejków - ja na pierwszy rzut wzięłam Vatikę kokosową i olej z pestek winogron -  i podgrzewamy, ale tak, żeby nie poparzyło nas w ręce. Olejek powinien być podgrzewany w kąpieli wodnej, ale mnie opętało lenistwo i zwyczajnie wyjęłam swój domek do aromaterapii, zapaliłam świeczkę i tak podgrzewałam oleje;)
Następnie nabieramy trochę na palce i masujemy olejkami głowę, można także włosy, zwłaszcza końcówki. O tym sposobie wyczytałam już trochę temu na jakimś forum, gdzie dziewczyny pochodzące z Indii bardzo chwaliły właśnie ten sposób. A ja, jako, że uwielbiam tamtejszą kulturę i uważam, że tamtejsze dziewczyny mają najpiękniejsze włosy na świecie i bardzo lubię indyjskie sposoby pielęgnacji zarówno włosów jak i ciała, musiałam wypróbować tą nowinkę. Tamtejsze dziewczyny zachwalają, że masaż gorącymi olejami chroni włosy przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych i pogody oraz przywraca i odżywia suche i zniszczone końcówki włosów i zapobiega ich rozdwajaniu. 

Na sam koniec przygotowałam sobie płukankę z zielonej herbaty plus pół łyżeczki miodu. Miodu nie było zbyt wiele, więc nie zdołał skleić mi włosów;)



Efekty.

Jestem zadowolona ze wszystkiego! Oleje świetnie się zmyły a i sposób olejowania na odżywkę przypadł mi do gustu:) Ale jestem dopiero po pierwszym jego teście, więc za bardzo nie mam o czym się wypowiedzieć. Co do masażu olejem - ^^ świetnie odpręża, skalp był taki bielutki no i włosy u nasady pięknie się prezentowały. Dopełnieniem była jeszcze płukanka i w końcowym efekcie, włosy pięknie błyszczały, były takie puszyste, miękkie! Super, szczególnie ten masaż olejkami bardzo przypadł mi do gustu i z pewnością raz w tygodniu będę go stosować.

wtorek, 22 maja 2012

Wczorajsza pielęgnacja włosów - olej z orzecha włoskiego+ryżowy, farbowanie kawą, płukanka z szałwii+goździki+owoce leśne

Tym razem o wczorajszej pielęgnacji włosów. Przyznam, że wczoraj poświęciłam im troszkę czasu.

Najpierw zmieszałam dwa oleje - mój ulubiony ryżowy + olej z orzecha włoskiego.
Olej ryżowy jest niesamowity! Lepszy niż dotychczasowy mój olejowy ideał czyli Amla.Na moje włosy, olej ryżowy działa niesamowicie! W dodatku łatwo się zmywa i nie zostawia żadnego zapachu. Absolutnie ideał:) Włosy są po nim takie mięciutkie.

Olej z orzecha włoskiego po pierwszym użyciu wzbudził we mnie mieszane uczucia. Nie zauważyłam, żeby jakoś korzystnie wpłynął na moje włosy. Ot, nijak. Ani ziębi ani grzeje;) Mam nadzieję, że chociaż przyciemnia. Ale fantastycznie sprawdza się na twarzy i skórze! W tej roli jest genialny.


Wymieszałam sobie obydwa te oleje i zaaplikowałam na włosy na kilka godzin. W tym czasie pisałam sobie pracę i takie tam inne.
Następnie zaparzyłam wodę. Część użyłam do OCM a większością zalałam czarną kawę. Poszłam umyć włosy szamponem z czarnej rzepy.

Farbowanie kawą.

 

Kiedy już umyłam włosy i odczekałam aż kawa nieco wystygnie, dodałam do niej odrobinę spiruliny. Dokładnie wymieszałam i pomaszerowałam do łazienki, żeby to wszystko nałożyć na włosy. Kawę pozostawiłam na włosach na 20 minut. Po tym czasie spłukałam i na wszelki wypadek umyłam włosy jeszcze raz szamponem.


Płukanka szałwia+goździki+owoce leśne

Na koniec przygotowałam sobie taką spontaniczną płukankę:) Zalałam torebkę szałwii, dodałam na chwilę torebkę herbatki z owoców leśnych i kilka goździków.

Później lekko podsuszyłam włosy, bo okazał się, że nie mogę się położyć z mokrymi włosami spać, bo dzisiaj musiałam wybrać się coś pozałatwiać i włosy mogłyby mi nie wyschnąć. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale wiele razy zdarzało się, że poszłam spać z mokrymi włosami i na drugi dzień nadal były mokre!
Dlatego tym razem nie mam prostych włosów, ale lekko falowane, czyli prawie takie jakie miałabym wcale ich nie susząc.


Jestem zadowolona z efektów.Włosy ładnie się układają, nie są suche i nie puszą się:) I mimo tego, że bardzo dzisiaj wiało, włosy to przetrzymały. Zdjęcia zaraz po powrocie do domu: